Żongler

Chciałabym wszystkich przeprosić. Zawieszam bloga na czas nieokreślony. Mam problemy rodzinne i nie w głowie mi teraz pisanie opowiadań. Postaram się jak najszybciej wrócić. Jeszcze raz przepraszam.

Dodałam zakładkę Szablony. Zainteresowanych zapraszam.

niedziela, 5 sierpnia 2012

Rozdział 4


Czy to koniec naszej przyjaźni?

Hermiona przez kilka ostatnich dni starała się unikać Ginny i Harry’ego. Czuła wyrzuty sumienia, przez to, co mogło się wydarzyć i wymawiała się ogromną ilością prac domowych, byle tylko z nimi nie rozmawiać. Nie chciała tego, jednak w tej sytuacji to było najlepsze wyjście. Poza tym musiała przetrawić ostatnie wydarzenia, a rozmowy z obojgiem, szczególnie z Ginny, wcale by w tym nie pomogły.
W dodatku te listy od Rona! Pisał, jak bardzo za nią tęskni i że ją kocha. Była pozytywnie zaskoczona, ponieważ Ronald nigdy nie mówił jej takich rzeczy. A ona nie umiała sklecić w liście do niego żadnego porządnego zdania. Dlatego opowiadała o szkole i o tym, co się w szkole działo. Czuła się z tym źle, bo nie umiała mu odpowiedzieć na „kocham cię”.
Dobrze chociaż, że teraz mogła się od tego na moment oderwać, bowiem Neville poprosił ją o pomoc. Chłopak mimo tego, że nie był w owutemowej klasie z transmutacji, to i tak miał poważne problemy z tym przedmiotem. Poprosił więc Hermionę o pomoc, więc zamiast rozmyślać o Harrym, musiała skupić się na tym, co robił Neville.
Już na początku ich korepetycji z zadowoleniem zauważyła, że chłopak zrobił ogromne postępy. Nie mylił formułek i nie przejmował się aż tak bardzo, kiedy coś mu nie wychodziło. Hermiona patrzyła na to z podziwem, ale i lekkim szokiem. Wojna zmieniła go nie do poznania. Już nie był tą ciamajdą, którą był jeszcze przed założeniem GD.
Kiedy zauważyła, że zaklęcia z siódmej klasy wykraczające poza poziom podstawowy zaczynają go męczyć, powiedziała:
- Zrób sobie przerwę.
Neville spojrzał na nią, zaskoczony. Kiwnął tylko głową i usiadł na krześle.
Hermiona bardzo cieszyła się z faktu, że profesor McGonagall udostępniła im klasę od transmutacji. Dziewczyna zbierała różne rzeczy z podłogi, które Neville przetransmutował.
- Dobrze ci idzie – pochwaliła go, kiedy ocierał pot z czoła. Uśmiechnął się lekko.
- Mogę cię o coś zapytać?
Spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami.
- Jasne – odparła, odstawiając zebrane rzeczy na biurko.
- Jesteś dziewczyną… - zaczął nieporadnie, a ona uniosła brwi.
- Miło, że zauważyłeś – mruknęła z nutką ironii.
- Powinnaś się na tym znać… - mówił jakby do siebie. Spojrzał na nią poważnie. – Chodzi o Lunę… Myślałem, że kiedy to się skończy, może będziemy razem, ale ona jest ostatnio jakby nieobecna.
Hermionę zdziwił fakt, że zapytał akurat ją o takie sprawy. Nigdy nie przyjaźniła się z Nevillem tak bardzo jak z Harrym czy Ginny, jednak to, że o radę poprosił ją, a nie kogoś innego, miło połechtał jej dumę.
Westchnęła cicho.
- Wiesz, Luna jest dosyć… hm… specyficzną osobą. Może zaproś ją na spacer, będziecie mogli wtedy spokojnie porozmawiać? – zaproponowała.
Neville uśmiechnął się szeroko, jakby to była najlepsza rada, jaką kiedykolwiek usłyszał.
- Dzięki, Hermiona. Tak, zaproszę ją na spacer. Może powinienem coś jej kupić, jak myślisz?
- Neville, myślę, że spacer na razie wystarczy – ostudziła szybko jego zapał. - A teraz wróćmy do transmutacji.

Ginny wpadła do salonu Gryfonów jak burza. Wcześniej poprosiła Harry’ego, by zaczekał na nią przy kominku. Zamienił kilka słów z Denisem Creeveyem, kiedy wbiegła Gin. Przeprosił chłopaka i poszedł za dziewczyną.
W ręku ściskała list, a z oczu błyskały wesołe iskierki. Włosy miała wzburzone, pewnie od biegu. Uśmiechała się od ucha do ucha. Kiedy tylko Harry znalazł się z zasięgu jej rąk, przytuliła się mocno do niego i pocałowała.
- Nie wiem, o co chodzi, ale mogłabyś być taka częściej – szepnął.
Ginny roześmiała się na to stwierdzenie.
- Gdzie Hermiona? – zapytała z uśmiechem. Harry’emu na moment serce stanęło w piersi, bo przyszło mu na myśl, że może ktoś ich wtedy widział i poinformował o tym Ginny. Ale przecież nie byłaby wtedy taka szczęśliwa!
- Nie widziałem jej od rana – odparł zgodnie z prawdą. – W ogóle mam wrażenie, że ona nas unika, nie uważasz? – zerknął na Ginny z uwagą.
Ale ona tylko machnęła ręką.
- Nie o niej chciałam porozmawiać – mruknęła. – Nieważne, Harry, dostałam dzisiaj list od Billa! – zawołała.
Harry zmarszczył brwi.
- No i co z tego?
- Och, jaki ty jesteś! – walnęła go lekko w rękę. – Słuchaj, napisał mi, że Teddy czuje się dobrze i że ostatnio cały czas spędza w Muszelce. – Harry ucieszył się na tę wiadomość. Przynajmniej miał pewność, że jego chrześniak jest w dobrych rękach i nic mu nie grozi. – Ale nie to jest ważne! Nie uwierzysz, Fleur jest w ciąży! Tak się cieszę!
Harry’ego na chwilę zamurowało.
- Myślałem, że nie lubisz Fleur – powiedział z uśmiechem.
- Daj spokój – zaśmiała się. – Będę ciotką, głuptasie!
Pocałowała go w policzek i zarzuciła mu ręce na szyję. Harry nachylił się i musnął delikatnie jej usta swoimi ustami.
Na chwilę świat przestał istnieć. Była tylko Ginny.

- Stary, nie uwierzysz, jak to usłyszysz! – Blaise Zabini zwalił się na kanapę z ciężkim westchnieniem.
Draco z niechęcią podniósł na niego wzrok, jednak uniósł pytająco brew. Lata znajomości z Zabinim nauczyły go, że chłopak byle czym tak by się nie ekscytował.
Wzrok kumpla powędrował kilka centymetrów ponad jego głowę. Jego oczy pociemniały.
- Nie masz co robić? – warknął w stronę jakiegoś czwartoroczniaka. Chłopak pewnie myślał, że uda mu się coś podsłuchać. Kiedy Blaise zmierzył go wzrokiem, odwrócił się i uciekł do dormitoriów.
- Wkurzają mnie te gówniarze – mruknął.
- Dowiem się wreszcie, o co chodzi?
- A, no tak. Byłem ostatnio na eliminacjach do drużyny Gryfonów. Potter tak bardzo przejął się Quidditchem, że nawet mnie nie zauważył, tuman jeden.
- Przejdź do puenty, Zabini – powiedział znudzonym tonem Draco.
- Już! Zauważyłem, że Granger i Potter zostali. Poszedłem za nimi i, stary, coś ich do siebie ciągnie. Prawie się pocałowali!
Draco czekał na ciekawsze rewelacje.
- Co, i tyle? – zapytał.
- Aż tyle, stary! Rusz łepetyną! Możemy się trochę zabawić z Potterem, tumanie! – zawołał.
W głowie Draco już widział zapłakaną Weasley i wystraszoną twarz Granger, kiedy czyta tajemnicze liściki…

Choć minęły prawie trzy miesiące, to George nadal nie mógł pozbierać się po śmierci brata. Ron bardzo go wspierał w tym czasie, jednak nikt nie mógł mu zastąpić Freda. Matka i ojciec zdawali już się pogodzić ze śmiercią syna, jego pozostali bracia i Ginny również. Tylko George żył jakby w równoległej rzeczywistości, w której Fred nadal istniał.
Widział litość i współczucie w oczach każdego klienta. A to ani trochę nie pomagało w żałobie. Czasem ktoś klepał go po ramieniu i mówił, że czas leczy rany. W takich chwilach George miał ochotę wykrzyczeć światu, żeby się pieprzył.
Siedział w sklepie i porządkował zaplecze, kiedy zabrzęczał dzwonek. Choć było dość wcześnie, od dawna był na nogach. W dodatku sklep otwierał dopiero o dziesiątej, a teraz była ósma. Wyszedł z niewielkiego pomieszczenia, żeby poinformować gościa o tym, iż sklep jest jeszcze zamknięty, kiedy stanął oko w oko z Cho Chang. Z Cho Chang, która trzymała dwa kubki pełne parującej kawy.
Zdziwił się na jej widok, ponieważ w szkole nigdy nie zamienili ze sobą słowa. Uśmiechnęła się lekko i podała mu jeden z kubków, który szybko porwał. Czasem zapominał o jedzeniu i piciu.
- Ymm, dzięki – mruknął.
- Nie ma sprawy – odparła cicho, wciąż się uśmiechając.
- Po co przyszłaś? Sklep jest jeszcze zamknięty – burknął dość niegrzecznie w jej stronę, jednak Cho zdawała się tym nie przejmować.
- Pomyślałam, że przydałaby ci się pomoc – zaczęła nieśmiało.
George poczuł, jak zalewa go fala wściekłości. Kolejna osoba, która próbuje go pocieszać.
- Cóż, w takim razie źle pomyślałaś. Wybacz, ale mam jeszcze sporo pracy – skłamał i odwrócił się.
- Nie o to mi chodziło! – zawołała szybko, orientując się, że jej słowa zabrzmiały dość głupio.
- A o co? – zapytał niechętnie.
- Chodziło mi o pracę w sklepie – wyjaśniła, spuszczając głowę. – Kiepsko u mnie z kasą – wyznała po chwili ciszy.
George podjął decyzję błyskawicznie.
- Zaczniesz od poniedziałku. Bądź przed dziesiątą, muszę ci wszystko wytłumaczyć – bąknął i odwrócił się, by odejść.
- Naprawdę? Dziękuję – ucieszyła się. – George? – chłopak zatrzymał się, ale nie odwrócił w jej stronę. – Nie słuchaj tych wszystkich ludzi, którzy mówią, że będzie dobrze i że czas leczy rany. To nieprawda. Wszystko zostaje, ale wraz z biegiem czasu człowiek uczy się, jak z tym żyć i nie jest to aż tak bolesne. Sam musisz to przetrawić, nikt nie wie, jak to rzeczywiście jest. Nikt, kto tego nie doświadczył.
Po chwili usłyszał brzęczący dzwonek.
Łzy zapaliły go pod powiekami, a w gardle poczuł rosnącą gulę.

Harry od eliminacji do drużyny Gryfonów czuł się dziwnie. Był przecież o krok od zrobienia czegoś, czym mógłby zranić Ginny. A tego nie chciał. Z całego serca nie chciał jej ranić. Była jego światełkiem w tunelu, dla niej walczył z Voldemortem, wiedział, że musiał dla niej walczyć. Miał to zniszczyć przyjemnością, która trwałaby kilka sekund? Poza tym, gdyby już doszło do pocałunku, czy nadal miałby taką przyjaciółkę, jak Hermiona?
Właśnie kiedy uważał, że powinni porozmawiać, ona go zbywała. Ostatnio nawet unikała. Harry naprawdę nie chciał, by tak było. Przecież mogli to sobie wyjaśnić i wszystko byłoby po staremu. Jednak jedna myśl kołatała się w jego głowie od tamtego czasu. Dlaczego był skłonny pocałować swoją najlepszą przyjaciółkę? Z Ginny układało mu się wspaniale, więc czemu chciał to zrobić?
Cieszył się, kiedy były takie chwile jak ta, gdy mógł pomyśleć. Spacer po hogwarckich korytarzach wydawał się najlepszy w takich wypadkach. Był sam na sam ze swoimi myślami, nikt mu nie przeszkadzał. Właśnie przechodził koło biblioteki, kiedy zauważył Hermionę. Przyspieszył kroku i zrównał się z nią.
- Och, to ty, Harry – powiedziała, mierząc go wzrokiem.
- Musimy porozmawiać – rzucił chłopak, a ona zaczerwieniła się.
- Nie, wcale nie. Musimy od siebie odpocząć, by taka sytuacja się nie powtórzyła – wyrzuciła z siebie jednym tchem. - Harry, przykro mi, ale nie mam ochoty na rozmowę – dodała. – Zapomniałam czegoś z biblioteki, muszę tam wrócić – powiedziała szeptem i zawróciła się.
Czyli sprawa była jasna – Hermiona musiała po prostu to wszystko sobie poukładać. Chłopak pocieszał się, że jeszcze wszystko wróci do normy.
___
Miesiąc! Myślałam, że się nie wyrobię. Ale obiecuję, że następny notka pojawi się w przyszłym tygodniu, też w niedzielę wieczorem. Chciałam napisać co najmniej trzy rozdziały naprzód zanim opublikuję czwóreczkę. No i mam, tylko muszę je przepisać do Worda. Wiecie, że najlepiej mi się pisze o północy albo rano jak wstanę? Dziwne, wiem.
Pozdrawiam,
Lacrett

4 komentarze:

  1. Pochłonęłam każdy wyraz w zawrotnym tempie i przeczytam je jeszcze raz, bo rozdział mi się baaardzo podoba. Te opisane uczucia George'a w stosunku do śmierci brata mnie lekko przygnębiły..
    Co do Hermiony i Harry'ego, dziewczyna powinna, jak na dorosłą osobę przystało - podjąć się rozmowy, a Potter ją jakoś zaaranżować i wytłumaczyć powstałą sytuację.
    Cóż, czekam na następny.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się bardzo, że udało mi się ciebie odnaleźć i że wróciłaś do pisania.
    Co prawda to dopiero początek, ale historia już zdążyła mnie wciągnąć na dobre. Hermiona uciekająca od rozmowy to nowość - to jej zawsze najbardziej zależało na wyjaśnieniu wszelkich niesnasek w ich gronie. Cieszę się, że Quidditch wciąż ma swoich zwolenników. Wzruszają mnie opisy George'a - podobał mi się również pomysł z wprowadzeniem do opowiadania Cho, mimo, że za samą postacią nie przepadam.
    Czekam cierpliwie na kolejny rozdział.

    Pozdrawiam,
    [powiedz-to.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny blog! Znalazłam go dzisiaj i po prostu się zakochałam. Piszesz świetnie, rozdziały są długie , i pełno w nich emocji. Kiedy czytałam o uczuciach George'a uroniłam kilka łez. Mam nadzieje ,że dzięki Cho choć na chwilę zapomni o śmierci brata.
    Hermiona powinna zachować się dojrzale i porozmawiać z Potter'em no ale jej wybór.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że pojawił się nowy rozdział ;). Opisy uczuć (zwłaszcza George'a) cudne. Dialogi równoważą się z opisami. Choć nie sądziłam, by osobą, która zobaczyła wtedy Harry'ego i Hermionę był Blaise. Dobrze, że w akcję wciągasz tych... jakby to powiedzieć... mniej znaczących bohaterów.
    Wiesz, że tak się wkręciłam, że moim zdaniem za szybko rozdział się skończył?
    Czekam na następny;*
    [klatwa-salazara-zmrok.blogspot.com]
    PS Mogłabyś zmienić w linkach mój nick z Katherine Black na Katlice i adres bloga?

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy