Żongler

Chciałabym wszystkich przeprosić. Zawieszam bloga na czas nieokreślony. Mam problemy rodzinne i nie w głowie mi teraz pisanie opowiadań. Postaram się jak najszybciej wrócić. Jeszcze raz przepraszam.

Dodałam zakładkę Szablony. Zainteresowanych zapraszam.

czwartek, 5 lipca 2012

Rozdział 3


To nie powinno się zdarzyć…

Hermiona już zapomniała, jak pięknie może wyglądać Hogwart jesienią. Co prawda gdzieniegdzie jeszcze trwały prace nad odbudową zamku, jednak prawie tego nie zauważała.
Był piątek, właśnie skończyła numerologię. Jako że słońce przygrzewało całkiem mocno, postanowiła spędzić trochę czasu na powietrzu. Poszła nad jezioro i zajęła miejsce pod wielkim drzewem. Zdjęła sweter i usiadła na nim, po czym oparła się o pień z cichym westchnieniem. Przymknęła oczy i zaczęła rozkoszować się chwilą odpoczynku i spokoju.
Była wprost wykończona. Po całym tygodniu intensywnej nauki miała ochotę schować się pod kołdrą i nie wychodzić. OWUTEM-owe zajęcia naprawdę ją wykańczały, a to był przecież dopiero pierwszy tydzień! Nie sądziła, że siódma klasa aż tak zwali ją z nóg.
Dostała dziś na śniadaniu list od Rona. Trzeci w tym tygodniu. Chyba naprawdę mu zależało na ich związku, skoro opisywał dosłownie wszystko. A ją męczyło pisanie o każdej lekcji i wszystkim, co działo się w Hogwarcie. Już nawet nie tęskniła za Ronem, ale zwaliła to na karb zmęczenia. Czuła się z tego powodu okropnie. Brakowało jej bliskości Rona, ciepła, rozmów, wszystkiego. Kiedy patrzyła na Harry’ego i Ginny, coś kłuło ją w sercu i zaraz psuł jej się humor.
Właściwie podczas tego tygodnia nie miała nawet okazji, by porozmawiać z Harrym sam na sam. Ginny nie odstępowała go na krok i Hermionę zaczynało powoli to denerwować. Już sama nie wiedziała, o co była zazdrosna – o związek jej najlepszych przyjaciół i szczęście czy po prostu o nagły brak Harry’ego w jej życiu?
Westchnęła i otworzyła oczy. Była naprawdę piękna pogoda. Słońce ogrzewało jej policzki, a na całym ciele czuła ciepło. Trawa muskała jej łydki. Szum jeziora naprawdę ją uspokajał.
I tak powinien wyglądać każdy dzień. No może nie zupełnie dokładnie tak, ale podobnie. Brakuje mi Rona… Czy zaprzyjaźnilibyśmy się, gdyby nie Voldemort? Może…
Nagle ktoś stanął naprzeciwko niej, zasłaniając jej słońce. Oślepiona, nie zauważyła, kto to.
- Hej! – krzyknęła wyrwana z letargu.
Ujrzała Harry’ego. Przestępował z nogi na nogę, miał niedbale przewieszoną torbę na ramieniu, a w ręku ściskał białą kartkę. Pozbył się krawatu, a guziki koszuli zawadiacko rozpiął. Podwinięte rękawy odsłaniały chude, żylaste przedramiona. Wyglądał tak inaczej niż Harry, którego dobrze znała, a jednak cały czas pozostawał sobą.
- Daj spokój – bąknął i usiadł obok niej. – Dostałem list od Rona – rzucił, niby od niechcenia.
Hermiona starała się zlekceważyć rosnącą gulę w gardle. Ignorowała to, że jej żołądek zawiązał się w supeł. Bo przecież ona też dostała list od Rona. Tylko Bóg jeden wie, o czym chłopak mógł pisać do Harry’ego. List do niej spoczywał na samiutkim dnie torby, w książce od transmutacji. Przeczytała go tylko raz i nie kwapiła się, by odpisywać.
- Ja też – odparła po chwili.
Czuła, jak Harry się jej przygląda. Wyrwała kępkę trawy i bawiła się nią, by zająć czymś ręce.
- Czujesz coś jeszcze do niego? – zapytał nagle Wybraniec. Zaskoczyło ją to pytanie. Choć wiedziała, że odpowiedź jest jedna, to mimo tego zawahała się.
- Oczywiście.
- Och. To dobrze.
Zmarszczyła brwi. Dlaczego wyczuła w tym westchnięciu jakąś nutę zawodu?

Długo zwlekał z tym pytaniem. Lecz po wielu za i przeciw, odważył się. Tylko nie wiedział już, czy pyta na prośbę Rona, czy dla samego siebie. Przecież to Ginny była kobietą jego życia, więc dlaczego miałoby go to aż tak interesować. Wmówił sobie, że to tylko ze strachu, że może stracić przyjaciół. Znali się już tyle lat i zdążył się już przyzwyczaić do Hermiony i Rona, którzy byli dla niego jak rodzeństwo, którego nigdy nie miał.
Cieszył się z ich szczęścia, jednak czuł się dziwnie z powodu ich związku.
Między nim i Hermioną zapadła krępująca cisza, co go strasznie zdziwiło. Nigdy nie czuł się nieswojo w jej towarzystwie, zawsze mógł się jej wyżalić i lubił z nią milczeć.
Tylko że teraz był postawiony między młotem i kowadłem. Ron prosił go o interwencję. Chciał być lojalny w stosunku do każdego z nich. A to było niełatwe zadanie, bo i Hermiona, i Ron mieli wybuchowe charaktery.
Dlatego Harry zrobił to, co zwykle w takich sytuacjach robił – zmienił temat.
- McGonagall pozwoliła mi zebrać na nowo drużynę Qudditcha.
- Serio? To wspaniale! – Hermiona chyba z ulgą przyjęła fakt, że ich rozmowa zeszła na inne tory. – Będziesz kapitanem? – zapytała.
Skinął głową.
- Na to wygląda. Pierwszy mecz gramy ze Ślizgonami, więc muszę mieć najlepszą drużynę – powiedział.
Harry uwielbiał rozmawiać o Qudditchu. Ta magiczna gra była jego pasją. Odkąd tylko po raz pierwszy wsiadł na miotłę…. Uczucia, które go wtedy ogarnęły… Nie do opisania. W dodatku jego ojciec był przecież w drużynie Gryfonów. No i Syriusz. Harry nie mógł być gorszy.
- A kiedy jest mecz? – zapytała Hermiona z udawaną ciekawością.
Skąd wiedział, że udawaną? Hermiona nigdy nie interesowała się Qudditchem i panicznie bała się wsiąść na miotłę. Ale była na każdym meczu i zawsze wiernie kibicowała Gryfonom. Kibicowała Harry’emu.
- W ostatnią sobotę września – odparł. – Przynudzam, co? – zagaił z uśmiechem po chwili, szturchając ją łokciem.
- Nie bardzo – odparła dziewczyna, niezbyt przekonywująco. Jej wargi wygięły się w delikatnym uśmiechu. Nie potrafiła kłamać.
- Dzisiaj są eliminacje – oznajmił jej po chwili. – Jeśli Gryfoni znów odstawią takie przedstawienie, jak w szóstej klasie, to zrezygnuję! – zapowiedział od razu.
- I po co te nerwy, Harry? – zapytała retorycznie. – Po prostu wybierz najlepszych.
- Łatwo powiedzieć – westchnął i zasłonił oczy przed słońcem.

Draco był jakby nieobecny. Nawet wiadomość o meczu z Gryfonami go nie ożywiła. Wszyscy próbowali go zabawić, rozweselić. Na próżno. Wydawać by się mogło, że jedyną osobą, która go rozumie, była Astoria, jednak i ona zaczynała się od niego odsuwać.
Za zasłoniętymi kotarami wielkiego łóżka mógł pozwolić sobie na ciche łzy. Ani Blaise, ani Teo, ani Goyle nie wchodzili mu wtedy w drogę. W ogóle ostatnio to mało kto wchodził mu w drogę, ale mniejsza o to. Teraz jednak nie mógł tak po prostu leżeć i gapić się na haftowane wzory nad głową. Nie zważając na nikogo, po prostu opuścił najpierw dormitorium, potem salon Ślizgonów, a następnie lochy. Poczuł, że musi odetchnąć.
Mimo pięknej pogody mało osób wałęsało się po błoniach. Chciał usiąść nad jeziorem, jednak spostrzegł Pottera i Granger. Choć nie tak dawno Wybraniec uratował mu życie, to Draco nie miał ochoty się z nim zakumulować.
Wybrał się na obrzeża Zakazanego Lasu. Niemal krzyknął, gdy zobaczył te stwory. Wcześniej ich nie dostrzegł, bo szedł, gapiąc się w ziemię. Dopiero po chwili spostrzegł Lunę Lovegood, która karmiła te potwory. Odwrócił się, bo nie miał ochoty na towarzystwo, kiedy usłyszał jej cichy głos.
- Nie uciekaj.
Podszedł powoli do ogrodzenia. Luna uśmiechała się szeroko.
- Jesteś Draco Malfoy, prawda? – przerwała ciszę. Kiwnął głową.
Skrzywił się, gdy zobaczył, że dziewczyna głaszcze te paskudy. Mało ludzi było tak specyficznych jak ona. Dostrzegła wyraz jego twarzy.
- Są bardzo przyjazne i łagodne – powiedziała, wciąż się uśmiechając.
Draco prychnął.
- Trapi cię coś – stwierdziła. – Długo masz zamiar się chować?
- Nie twój interes – warknął. – Nie masz pojęcia, przez co przechodzę.
- Mylisz się, Draco – odparła spokojnie.
- Nic o mnie nie wiesz! – krzyknął. Właściwie nie wiedział, czemu się zdenerwował. Był zaskoczony i zawstydzony swoim wybuchem.
Spojrzał po raz ostatni na Lunę i odszedł.

Hermiona postanowiła wspierać Harry’ego. Usiadła na trybunach i, z braku innych zajęć, zaczęła czytać podręcznik od numerologii. Tak bardzo była skupiona, że nawet nie zwracała uwagi na to, co dzieje się na boisku. Co jakiś czas dochodziły ją gwizdy i wrzaski.
W końcu zerknęła w dół. Już z daleka widziała, że Harry jest na skraju załamania nerwowego. Wymachiwał rękoma jak szalony i wrzeszczał. Gdyby nie Ginny stojąca obok, na pewno by się na kogoś rzucił. Ona też krzyczała. Pogoniła rozchichotane czwartoklasistki i powiedziała coś, co zmusiło większość do opuszczenia boiska.
Harry co chwila zerkał na trybuny, jakby spodziewał się, że widok Hermiony go uspokoi. I faktycznie, za każdym kolejnym razem robił się coraz spokojniejszy. Hermiona zawsze sprowadzała go na ziemię i dodawała mu otuchy. Dobrze, że i tym razem się na coś przydała.
Po trzech godzinach Harry skompletował drużynę i był z siebie naprawdę dumny. Oprócz niego i Ginny w reprezentacji Gryfonów grali Dennis Creevey, Demelza Robins, Miranda Fray, Louis Henderson i Blake Morgan.
Hermiona znów pogrążyła się w lekturze i nie zauważyła, że eliminacje się skończyły. Harry, chcąc nie chcąc, musiał po nią pójść. Pożegnał się z resztą drużyny i wlazł na trybuny. Dziewczyna aż tak bardzo się zaczytała, że podskoczyła na dźwięk jego głosu. Dopiero wtedy wróciła do rzeczywistości.
- Można zwariować – poskarżył się swojej przyjaciółce, gdy koło niej usiadł.
- Ale dałeś sobie radę – powiedziała Hermiona. – Gratulacje, Harry.
Oboje się roześmieli.
Nawet nie wiedziała, kiedy ich twarze się do siebie zbliżyły. Hermionie brakowało Rona i pragnęła ciepła i bliskości kogoś, kto by ją kochał, ale dlaczego Harry? Poczuła jego oddech na swoich policzkach. Ich usta dzieliły milimetry. Dopiero wtedy przyszło opamiętanie.
Co oni, do cholery, wyrabiali?
Hermiona odskoczyła od niego jak oparzona. Wpatrywała się w Harry’ego przerażonym wzrokiem i zakrywała usta dłonią. Nie powinni tego robić. Mogli tym zranić najbliższe osoby i przede wszystkim siebie.
- To nigdy nie powinno mieć miejsca – wyrzuciła z siebie suchym tonem. Nie wiedziała, jak ma się zachować w takiej sytuacji, więc po prostu uciekła.
Zostawiła Harry’ego na trybunach i, nie oglądając się za siebie, skierowała się do zamku. Czuła ogromne wyrzuty sumienia, choć przecież do niczego tak naprawdę nie doszło.
Nie wiedziała tylko, że ktoś ich obserwował.
_____
Boże, skończyłam ten rozdział. I nawet zaczęłam kolejny.
Na razie skupiam się na Harrym i Hermionie, ale to zmieni się od piątego rozdziału. Właśnie w piątym szykuję pewną niespodziankę. Ale cicho, ja już nic nie mówię.
Jak widać, przeniosłam się na blogspota. Jeszcze nie do końca wszystko mam obcykane, ale jest lepiej niż na Onecie. Naprawdę.
Pozdrawiam,
Lacrett

13 komentarzy:

  1. Merlinie, jak ja się za tobą stęskniłam!
    Tak dawno cię nie było, że aż zaczęłam się martwić, że to może już koniec. Ale nie. Na szczęście wróciłaś i mówisz o kolejnych rozdziałach, więc wszystko wskazuje na twój powrót. Mam głęboką nadzieję na pojawieniu się przynajmniej trzech notek w trakcie wakacji.
    A tak nawiązując do rozdziału. Cieszę się, że ty to tak naturalnie piszesz. Nie ma tego słodzenia i tej nagłej zmiany nastawienia do siebie głównych bohaterów. Wszystko dzieje się bardzo realistycznie ;)
    Czekając na kolejny, serdecznie pozdrawiam i życzę miłych wakacji!
    Katherine Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa! :)
      Ja też liczę na to, że uda mi się przynajmniej trzy rozdziały w wakacje opublikować :) Mam w planach dodać nowy rozdział, kiedy wrócę z wakacji, a potem to się zobaczy :)
      Jeszcze raz dziękuję i również życzę udanych wakacji :)

      Lacrett

      Usuń
  2. Bardzo mi się podoba Twój styl pisania, pomysł i ...ogólnie wszystko jest świetne. Ciekawie wszystko opisujesz. Nie mogę się doczekać następnej notki! Czekam z niecierpliwością :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że nie pogniewasz się za tę reklamę, bo wiem, że nie chcesz żadnych spamów, ale skoro czytałaś poprzednie moje opowiadanie, to pomyślałam, że może chciałabyś wiedzieć. Założyłam nowego bloga. Adres to: http://klatwa-salazara-zmrok.blogspot.com/ Serdecznie zapraszam!
    PS Dziękuję za życzenia w poprzednim komentarzu;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam wszystkie rozdziały, łącznie z prologiem. Na początku trochę powiało nudą, ale postanowiłam czytać dalej i... pod żadnym względem nie żałuję swojej decyzji!
    Z każdym rozdziałem jest lepiej. Cząstki opowiadania są z notki na notkę bardziej dopracowane i takie jakby... dojrzalsze. Zaczyna mi się podobać, także pisz dalej! Mam już Twojego bloga w zakładkach, także będę tu zaglądać.
    A jeśli chodzi o problemy na Onecie... Robią się one nie do wytrzymania. Dobrze zrobiłaś, że przeniosłaś się na Blogspota! :)

    Pozdrawiam i życzę miłych wakacji.
    CK

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak miło, że pierwszy raz od pięciu miesięcy dałaś jakiś znak życia. Chyba powinniśmy się czuć zaszczyceni! Napisałaś wprawdzie, że rozdziały będą się pojawiać regularnie, ale nie sądziłam, że to REGULARNIE u Ciebie znaczy co parę miesięcy. A nawet PÓŁ ROKU! Widać, jak Ci zależy na tym blogu. Nawet nie masz ochoty na to, żeby sprawdzić treści rozdziału przed publikacją. Gdybyś to zrobiła, to wiedziałabyś, że Draco Malfoy nie chce się ZAKUMPLOWAĆ z Harrym Potterem, a nie ZAKUMULOWAĆ. Żałosne, naprawdę. Zastanów się, czy jest jeszcze jakiś sens, byś prowadziła tego bloga. Wiele osób czeka na kolejną część, a Ty to sobie tak po prostu olewasz i nawet nie raczysz powiedzieć, czemu nie ma Cię całymi miesiącami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * nieregularnie / NIEREGULARNIE

      Usuń
    2. Piszę dla siebie, nie dla czytelników, poza tym, nie będę w Internecie mówiła o tym, dlaczego mnie nie było, bo to jest tylko i wyłącznie moja sprawa. Nie chcesz czekać na rozdział? Proste, nie czekaj, ale się nie rzucaj. Wyobraź sobie, że poza blogosferą też istnieje życie, a ja nie mam zamiaru z niego rezygnować, tylko po to, by tacy ludzie jak ty się nie czepiali.

      Usuń
  6. Nie przejmuj się, droga autorko. Do niektórych naprawdę nie trafia, że ktoś woli czasem wyjść z przyjaciółmi niż ślęczeć nad kolejną notką. Tym bardziej, iż mamy wakacje. Zatem nie przejmuj się nią i wiedz, że ja będę czytać niezależnie od tego, jak często będziesz wrzucać notki :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :)
      Lacrett

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oh, kogo obchodzi kiedy dodaje notki? Ważne, że w ogóle dodaje - powinniście być zadowoleni, że poświęca czas na pisanie (a wiem, że pisanie zajmuje dużo czasu - sama prowadzę dwa blogi), chociaż pewnie robi to dla siebie, a nie dla innych, jak większość autorów (no chyba, że ktoś pragnie rozgłosu, a takich już poznałam ;p)
    Opowiadanie Lacrett przeczytałam całe, mimo, że są tylko 3 rozdziały jak na razie (chyba, że o czymś nie wiem?), bardzo mi się spodobało.
    Czekam na NN :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję niebiosom, że są tacy ludzie, jak Ty, naprawdę :)). niektórzy po prostu nie mogą ogarnąć, że są wakacje i że w ładną pogodę po prostu nie da się cały czas pisać notek -,-
      dziękuję za miłe słowa ;* :)
      Lacrett

      Usuń

Obserwatorzy